piątek, 27 listopada 2015

Kawa Inka która łączy pokolenia, Konkurs!!!


Konkurs kawy Inki, która łączy pokolenia.

Inkę  pamiętam z czasów kiedy byłam dzieckiem, kartonowe lub papierowe opakowanie, zapach i aromat ponadczasowy, moja Babcia i Mama wychowały mnie na tej kawie, pamiętam nawet gdzie stała w naszym starym kredensie...  teraz ja podaje ją swoim dzieciom, to już czwarte pokolenie...
...tak więc Kochani razem z Inką pragnę zaprosić wszystkich miłośników aromatu pysznej zbożowej kawy do konkursu z nagrodami....



Co należy zrobić aby wziąć udział:


- jeśli chcesz wygrać jedną z dwóch nagród ufundowanych przez markę Inka , w komentarzu pod tym postem opisz swoją historię związaną z tą kawą, Wasze wspomnienia niech mnie rozśmieszą, zaskoczą albo wycisną łzę w oku


- możesz również podzielić się swoimi oryginalnym wydaniem picia kawy, 
- możesz przysłać zdjęcie zatrzymanych chwil , wyślij je na adres apetycznababeczka@wp.pl, z dopiskiem " Inka kawa, która łączy pokolenia ", album ze zdjęciami będzie na moim fb



Co można wygrać ? 


Dwie równorzędne nagrody w postaci zestawów 8 kaw widocznych na zdjęciu, a do tego otrzymacie swój prywatny kubek oraz torbę na "zakupinki"


REGULAMIN KONKURSU :


1. Organizatorem konkursu jestem ja : Agnieszka, autorka bloga Apetyczna babeczka, a nagrody dla Was funduje kawa Inka.


2. Konkurs trwa od 27.11.2015 r. czyli od dziś do 6.12.2015 r. do godz. 24.00.


3. W konkursie do wygrania są 2 równorzędne nagrody - zestawy kawy Inka. Zwycięzców wybiorę ja i nie będzie odwołania od tej decyzji.


4. Każdy może przesłać nieograniczoną ilość zgłoszeń. 


6. Bardzo proszę podpisujcie swoje zgłoszenia swoim imieniem, nazwiskiem lub nickiem z sieci, wpisy anonimowe nie będą brane pod uwagę.


7. Będzie nam bardzo miło jeśli polubicie mój fb Apetyczna babeczka oraz sponsora Waszych nagród Inka.


8. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone na blogu w ciągu trzech dni od zakończenia konkursu.


9. Wygrani zobowiązują się do podania danych adresowych w ciągu 7 dni kalendarzowych od ogłoszenia wyników konkursu, w razie nie przesłania danych adresowych nagroda przechodzi na kolejną wybraną przeze mnie osobę. Wysyłka nagród wyłącznie na terenie Polski.


10. Publikując komentarz pod tym postem potwierdzasz akceptację regulaminu konkursu " Inka kawa, która łączy pokolenia "


Przyznam się Wam, że czytałam Wasze opowieści kilka razy, rozczulały i zachwycały. Okazuje się, że podobnie jak w moim przypadku kawa Inka kojarzy nam się z dzieciństwem i rodziną. Serdecznie wszystkim dziękuję!. Nagrody jednak są tylko dwie, przyznaje je:

andziullina@gmail.com
Barbara Stara

Obie Panie bardzo proszę o dane do wysyłki





34 komentarze:

  1. Mi zapach INKI przywołuje wspomnienie ferii i wakacji spędzanych u moich dziadków na wsi. W zimowe wieczory babcia parzyła INKĘ i siadałyśmy obie w fotelu obok kaflowej kuchni i odbywałyśmy bardzo poważne rozmowy :) Latem natomiast wielki baniak z INKĄ był wpuszczany do studni gdzie się chłodził aby ostudzić pragnienie po żniwach. To bez wątpienia był cudowny, beztroski czas który wspominam z sentymentem gdy czuje unoszący się w kuchni zapach świeżo zaparzonej kawy INKA ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak byłam małą Dziewczynką to nie było tyle słodyczy co jest teraz.. ale była już kawa zbożowa Inka.
    Gdy tylko miałam okazję i Mama nie widziała podkradałam kawę. Wsypywałam ją do miseczki, dodawałam cukier i
    odrobinę wody i gotowe.. słodycz/lizak do podjadania :-)
    Bywało, że zajadałam kawę Inkę na sucho.. fajnie kleiła się do buzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o rety na to bym nie wpadła, ale jak widać trochę inwencji twórczej i gotowe :)

      Usuń
  3. Z kawą Inką wiąże się w mojej rodzinie prześmieszna historia - otóż mój mąż z dwoma braćmi prowadzi małą, typowo męską firmę. Wszyscy oni pili strasznie dużo kawy - po ok 8-10 szkl dziennie! Razem ze szwgierką nie mogłam już na to patrzeć, tym bardziej, że mój mąż ma dość wysokie ciśnienie i nie powinien pić takich ilości kawy (zresztą chyba nikt nie powinien). Pewnego dnia w ramach żartu postanowiłyśmy zrobić im psikusa i podmieniłyśmy zawartość słoika na... kawę Inkę właśnie. Dla niepoznaki dosypałyśmy troszkę kawy, żeby wzmocnić kawowy smaki i... obserwując sytyację z bezpiecznej odległości czekałyśmy na efekty. Ku naszemu zdziwieniu z ust naszych kawoszy zamiast obelg i grymasów posypały się... pochwały! Zamiast szukać "winnego" oni próbowali dojść który z nich robił kawę i co do niej dodał, że jest taka dobra! W końcu przyznałyśmy się do naszego małego psikusa i ku naszemu zdziwieniu dostałyśmy zamówienie na kolejne słoiki naszej mieszanki! To było jakieś 2-3 lata temu i do dziś mieszamy im kawę Inkę ze zwykłą kawą rozpuszczalną w proporcji 4:1 - zyskała ona miano "garażówki" i ma już ona swoją sławę i wielu swoich fanów, nawet wśród klientów :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie w domu odkąd pamiętam unosił sie aromat świeżo parzonej kawy inki! Jest najlepszą i najbardziej kusząca kawą. Moja nienawiść do kawy skończyła sie gdy pierwszy raz napilam sie inki.
    Przypomina mi wszystkie rodzinne chwile. Zimowe wieczory. Jesienną depresje ktora umilala mi zimne wieczory. Jej zapach o poranku postawi kazdego lenia. Inka sprawia ze warto zaczynac nowy dzien. Dobry dzien! Kazde wyjście po zakupy konczy sie właśnie na tej kawie. Ciesze sie ze powstala. Jest jedyną kawą która mi smakuje. Kawa inka łączy pokolenie i z pewnością zagości w moim domku i bede kontynuować rodzinna tradycje! Pyszną Tradycje.
    SZUKASZ SMAKU I RADOŚCI NIECH INECZKA W TWYM DOMU ZAGOŚCI :)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie Kawa Inka była zawsze na Święta Wielkanocne ,które spędzałam zawsze u mojego dziadzia i babci.Mieszkam w mieście ale moi rodizce pochodza ze wsi i co weekend jeźdźiliśmy do nich na wieś.Pamiętam czasy jak sie zbierało całymi dniami ziemniaki-wszyscy sąsiedzi pomagali,Brało się butle muszynianki i mama i babcia robiły kanapki z serem białym albo żółtym z kminkiem domowej roboty od krówki ,która babcia i dziadzio mieli ,oraz ketczupem domowej roboty babci i sie szło na cały dzień w pole,nikt nie patrzył na zegarek,po porstu czas mijał na łonie natury,to było piękne,różne przygody były,wtedy świat inaczej wyglądał i pachniał,wszyscy żyli w wspólnocie,śmialismy się,płakaliśmy razem z sąsiadami-kto chciał to przychodził,pole było "otwarte" dla wszystkich,Potem paliło się ziemniaczki nad ogniskiem,mielismy tez ogród i rozne drzewa i krzewy,były rozne zwierzeta,jeździlo się nad wode,do lasu,na łąke ,łapało motyle,chodziliśmy na przygody różne,spalismy w namiotach itp.to były piękne czasy całkiem inne od tych ,które sa teraz marzy mi się żeby takie czasy wróciły żeby ludzie byli znowu współnotą żeby żyli razem,pracowali cieszyli się przyrodą i o nią dbali.ale wracając do kawy Inki to zawsze na śniadanie Wielkanocne była Ta Kawa gotowana na kuchence kaflowej z mlekiem od krówki - to był najlepszy napój na świecie ! i żałowałam ,że tylko w Święta mogę to pić,ale warto było czekać :) no i do tego zawsze była baba Drożdżowa - żółta od jajeczek od kurek -szczesliwych bo chodzacych po trawie i jedzących robaki hehe,których sie bałam zresztą kiedyś i dziwiłam jak kurze może to smakowac -pamiętam ,że im współczułam hehe,no i babka była z rodzynkami też,Taka Wysoka zawsze była :) Zawsze Mój dziadzio ,którego już nie ma niestety z nami ponad rok:( rozdzielał wszystkim na początku tą babke i razem tak siedzielismy przy stole i po prostu byliśmy ze sobą,to było takie piękne jak na to teraz patrze pamięcią,chciałabym bardzo żeby te czasy wróciły,żeby Ci ludzie ,którzy teraz są na róznych kątach świata i Ci ktorych juz nie ma żebysmy znowu razem usiedli przy stole albo na ławce na podwórzu i żebysmy mogli znowu razem być,niby nic ktoś moze pomyslec a taka prawda jest ze to najważniejsza rzecz jest i taka prawdziwa,ja iwem ,że takie same czasy juz nie wróca ale mam nadzieje ze sa jeszcze ludzie ktorzy maja chęci,sile i wspomnienia takie jak ja i ze będe robic wszystko co mogą zeby przywrocic pewne wartosci ,które naprawde są wazne i czynią nas lepszymi i szczęsliwszymu ludźmi.Doceniajmy to ,że mamy wokół siebie ludzi ktorym ufamy i rodzinę jaka by nie była bo to jest najważniejsze,nawet jesli teraz tak nie myslicie to z perspektywy czasu tak jest,i pisze to ja 25 latka ,która ma przed sobą całe zycie przeciez a juz tęskni za tym co przeminelo,ale bede walczyc poki zyje i moge o szczesliuwsze i spelnione zycie dla mnie i dla wszystkich istot na ziemi.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę INKA i mam tylko jedno wspaniałe wspomnienie z tą kawą :) Bardzo miłe wspomnienie. Wspomnienie mojego dzieciństwa. Domek dziadków na wsi, kury, gęsi, króliki i czarny pies burek, trawy po kolana, słońce, poranną rosę i małe krzesełko, które do dzisiaj stoi w babcinej kuchni :) Pamiętam moje pierwsze gotowanie, w "załatanym" kawałkiem szmaty starym, niebieskim garnuszku, gdzie bulgotały przepyszne zupy z kamieni , trawy, żołędzi i piasku :) A potem degustacja mojego specjału :) I uśmiech dziadka :) A te wszystkie wspomnienia łączy jedno, smak przepysznej kawy INKI na którą babcia zawsze wołała mnie w samo południe, kiedy słońce przypiekało i czas było schować się przed upałem. Biegłam z radością na "południową kawkę" z babcią. Już w ganku czułam zapach zbożowej INKI. W kuchni siadywałam na pamiętnym drewnianym krzesełku brałam w ręce najzwyklejszą na świecie literatkę INKI i wąchałam...wąchałam...i pamiętam, że zawsze pytałam "babciu, a czy ta kawa jest prawdziwa?" babcia się uśmiechała i potakiwała głową :) Czułam się wtedy taka dorosła… I pamiętam rozmowy, rozmowy właśnie przy INCE :) I ten niepowtarzalny smak i aromat...i najzwyklejszą w świecie literatkę, w której już się nie pija...To był piękny czas, czas beztroski...szaleństwa i smaku INKI, mojej pierwszej "prawdziwej" kawy :) Podawanej w najlepszej kawiarni świata… kuchni mojej babci 

    Ola
    olusia23@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda najlepsze kawiarnie świata są w naszych sercach :), dziękuje

      Usuń
  7. Moje wspomnienie z Inką to rdzeń mojej miłości do kawy. W moim domu kawę pijało się od zawsze. Jako dziecko stwierdziłam, że moja Mama nie pije kawy dla rozbudzenia, ale dla czystej przyjemności płynącej z jej smaku. Okazało się, że nie myliłam się pod tym względem ani odrobinę. Kawa, kawa, kawa. Do śniadania, po śniadaniu, przed południem i jeszcze jedna po południu. Będąc jeszcze młoda, kręciłam tylko z niecierpliwieniem i irytacją nosem, pijąc swoje kakao, sok lub herbatę, podczas gdy moi rodzice - z naciskiem na Mamę - raczyli się kawowym, aromatycznie pachnącym napojem, którego mi nie wolno było spróbować - miałam w końcu zaledwie tylko kilka lat! Ja jednak byłam dzieckiem upartym, i wytrwale domagałam się "o swoje" - tak bardzo chciałam spróbować czegoś, co przecież musiało być pyszne - przecież Dorośli to pili. Koniec końców, rodzice ulegli - nie postradali jednak zmysłów i nie uznali, że dziesięciolatka może pić spokojnie kawę. Zamiast tego kupili Inkę. Oczarowana, spróbowałam jej po raz pierwszy i wiedziałam, że to jest TO. To napój, od którego chcę zaczynać każdy poranek. Byłam zachwycona Inką, a moi rodzice, zadowoleni z tego, że w końcu przestałam zamęczać ich prośbami o spróbowanie kawy, też postanowili jej spróbować. Okazało się, że zaczęliśmy pić ją rodzinnie. Jej delikatny, a jednocześnie pobudzający smak zasmakował nam wszystkim. Dziś, kiedy Inka jest dostępna w tak wielu wydaniach, jestem jeszcze bardziej zadowolona. I choć mogę pić już "normalną", "dorosłą" kawę, często zdaję sobie sprawę z tego, że wciąż, niczym dziecko... wciąż wolę Inkę. I to się już nie zmieni. :)

    Pozdrawiam cieplutko,
    Anita
    whiness14@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,

    Dorastałam w chłopięcym towarzystwie: mam brata, samych kuzynów, a i towarzyszem dziecięcych zabaw równiez był chłopiec z sąsiedztwa, z którym do dziś łączy mnie przyjaźń z 30 letnim już stażem :-) zabawa w policjantów i złodziei, bandytów, łobuzerskie wyprawy po zakazanych terenach, chłopięce zabawki i nawet chłopięce klocki lego to świat mojego dzieciństwa. W takim towarzystwie dorastałam i takie zabawy były bliskie mojemu sercu. Nawet gdy byłam mała a Babcia chciała kupić mi prezent urodzinowy w postaci ślicznej spódniczki, skrzywiłam się tylko i poprosiłam o... Lego Technic :-)

    były jednak takie momenty kiedy rodziła się we mnie mała kobietka. Wyciągałam wtedy mamine szpilki, falbaniastą spódnice, klipsy i korale. Mama pozwalała nawet pomalować się wtedy szminką (do dziś zachowało się moje zdjęcie, na którym pozuję w kreacji z maminej szafy: fioletowej bluzce, różowej zwiewnej długiej spódnicy i różowych sandałach na szpilce, za duzych o kilka rozmiarów, z całej kreacji miałam do tego swoje...skarpetki - FIOLETOWE, zeby były pod kolor i pasowały do reszty stroju, hahaha! taka byłam mała modnisia).

    Pamiętam, że podczas jednej z takich przebieranek poprosiłam mamę, żebyśmy się pobawiły w damy... Takie prawdziwe, które spotykają się na pogaduszki przy ciachu i popołudniowej kawie. Mama wyciągnęła swoje eleganckie kawowe filiżanki, kwiecista serwetę i usiadłyśmy przy stoliku, oczywiście trzymając nogę na nogę (co okazało się zupełnie niepraktyczne, bo spadały mi ze stóp mamine szpilki, ale jak na damę przystało - nie dawałam po sobie nic poznać, przytrzymując kurczowo buty palcami). Oczywiście i ja musiałam mieć kawę w swojej filiżance - więc mama zaparzyła dla swojej małej damy właśnie kawę INKĘ.
    To moje najmilsze wspomnienie związane z ta kawą. Zresztą, do dziś je obie przypominamy, gdy przyjeżdżam w odwiedziny do rodzinnego domu i zasiadamy z mamą na pogaduszki przy kawie. I wtedy mama zaczyna: "a pamiętasz naszą zabawę w damy..." :-)

    Pozdrawiam serdecznie
    andziullina

    andziullina(at)gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciństwo jest nieodłączną częścią naszej dorosłości :), najważniejsze, że fioletowe skarpetki pasowały do zwiewnej spódnici i jak przystało na prawdziwe damy można było popijać kawę z filiżanki :) dziękuję !

      Usuń
  9. Słowa "kawa inka" zapalają w mojej głowie lampkę ... Skąd ja to kojarzę ! Ahh tak ! Przecież kilka lat wstecz gdy byłam dzieckiem te kawy były - ulubionym "napojem" mojej rodziny . Pamiętam doskonale naszą rodzinną, niedzielną tradycję... Tata o 8 rano chodził po domu z "dzwoneczkiem" i budził wszystkich niczym dostojny lokaj . Oznaczało to, że pora zebrać się w kuchni . O 8:15 na ogół już wszyscy siedzieliśmy w kuchni (aż jedenaście osób) co za tym idzie część z nas zasiadywała na niskich wtedy parapetach . Rodzice i starsze rodzeństwo pili właśnie kawę INKĘ a reszta (w tym ja) ? Musieliśmy zadowolić się herbatą .

    Jako dziecko od zawsze chciałam KAWY INKA spróbować,
    bo chciałam jak reszta mojej rodziny tym smakiem się delektować,
    ślinka mi ciekła za każdą razą gdy tą kawę wychwalali,
    a starsi bracia ?że my nie możemy pić kawy nas wyśmiewali !

    Że i ja mogę kawę wypić - braciom to pokazać chciałam,
    jednak sposobności do tego za bardzo nie miałam .
    No i pewnego razu, gdy sama w kuchni zostałam,
    na szafkę po taborecie się przedostałam .

    Tam na paluszkach dosięgłam INKĘ, do kubka jej dużo wsypałam,
    że daje się jej odrobinę ? Tego nie wiedziałam !
    No i nasypałam tak 1//2 kubka, wodą "zimną" zalałam,
    po czym do dna wszystko "wydydlałam " (tak dawniej mówiliśmy, mieszkamy na wsi).

    Do kuchni weszli bracia, pochwaliłam im się co uczyniłam,
    oni nie uwierzyli, a więc czynność swą uczyniłam !

    I tak prawie całe opakowanie kawy Inka na raz w siebie wpakowałam,
    wielką dumę i satysfakcję "ha ! Patrzcie , też jestem dorosła wypiłam" miałam,
    jednak ... moja radość nie trwała długo ! Po godzinie źle się poczułam
    wymiotowałam, opadałam z sił , że to po "nadmiarze" kawy wyczułam .

    Powiedziałam mamie ile kawy wypiłam, zawiozła mnie szybko na żołądka płukanie,
    i na nic było moje staranie !
    Mama nie krzyczała, bo wiedziała, że specjalnie tego nie zrobiłam !


    I tak ?Od tamtego pamiętnego dnia, co niedzielę każdy z nas dostawał kubek kawy inka (my jako maluszki dostawaliśmy wersję mini, ale zawsze ta duma i błyska w oku, że też możemy pozostawała ).

    Teraz ? Kawa INKA towarzyszy mi każdego dnia . A że zbliżają się święta, to taki zapas jest idealnym prezentem pod choinkę !

    INKA - I uśmiechnięta moja minka :)
    Pozdrawiam Edyta, edka767@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspomnienie z INKĄ w tle? Jest takie jedno, którego nigdy nie zapomnę! Pewnego słonecznego popołudnia siedziałam w kuchni, delektując się moją ulubioną kawą INKĄ (jako, że 2 lata temu zerwałam na dobre z „małą czarną”). W sąsiednim pokoju - córka z babcią uczyła się 10 przykazań… Nagle usłyszałam, jak córka recytuje: ”Nie pożądaj żony bliźniego swego… NADAREMNIE!!!” Oczy wyskoczyły mi z orbit, zakrztusiłam się INKĄ, poplamiłam wyjściową sukienkę (wszak przygotowana już byłam do wyjścia)… Tego dnia śmialiśmy się długo i szczerze… Dodam tylko, że przykazanie zostało odpowiednio sprostowane :-), plama na sukience – została później unieszkodliwiona, zaś INKA jest moją kumpelką, która niejedno już słyszała…:-)
    Beata Uliasz, e-mail: beata.uliasz5@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Inka od zawsze mi towarzyszyła, już od najmłodszych lat. Moja mama bardzo ją lubiła i jak jej nie było w domu, to ja sobie ją parzyłam z mlekiem bo chciałam wówczas poczuć się taka dorosła - tak jak moja mama. Jak już byłyśmy z siostrą starsze to mama po prostu nam ją robiła z mlekiem na śniadanie. Pamiętam, że często wykorzystywała ją do deserów, moczyła w niej biszkopty lub nasączała torty. Najbardziej lubiłam jak mama ją podawała ze spienionym mlekiem. Teraz ja nią nasączam torty, podaje gościom ze spienionym mlekiem i cieszę się jej smakiem. Zawsze jak ją pije to wracają wspomnienia. A teraz przygotowuje ją w wersji świątecznej z kardamonem i cynamonem, polecam jest pyszna.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cóż . Było to jakieś pół roku temu, gdy ze swoją ukochaną wyjechałem w podróż .
    Historia nie jest długa, lecz dla mnie wyjątkowa !
    Zjedliśmy właśnie z ukochaną obiad, udaliśmy się do pokoju. Tam przyrządziłem kawę "inkę".
    Wypiliśmy przy wspólnej rozmowie, planując jak będzie wyglądało nasze życie .
    Poprosiłem ukochaną by zrobiła kolejną kawę . Nie chciało jej się . A mój plan ?
    Nagle zadzwonił telefon - to mój najlepszy kumpel, pewnie dzwoni by dowiedzieć się, czy się "odważyłem".
    Poszedłem do łazienki, odebrałem ! Gdy zapytał czy się już oświadczyłem , odpowiedziałem " rankiem zabawiłem się z INKĄ, było cudownie".
    Wyszedłem z łazienki a ukochana uderzyła mnie swym kapciem i rzekła że nie che mnie znać.
    Nie wiedziałem o co chodzi. Jako, że mam naturę iż nigdy nie odpuszczam , dotąd nalegałem aż mi wyjaśniła .
    Rano poszłem po bułki . Ona usłyszała tą część rozmowy, że zabawiłem się z Inką, lecz zrozumiała, że zabawiłem się z "HALINKĄ", no i sami wiecie co sobie pomyślała.
    Ciężko było się z tego wyplątać, lecz przyniosłem jej opakowanie Inki. "Czy Ty do reszty zgłupiałeś? My sie kłócimy a ty kawę mi podajesz? - zapytała z oburzeniem i łzami w oczach . Poprosiłem by spojrzała do środka ... Zamurowało ją . W środku był pierścionek zaręczynowy i karteczka "wyjdziesz za mnie?". Zgodziła się ! I oboje tych zaręczyn nie zapomnimy do końca życia ! A INKĘ ? Pijemy co dzień, i przydałby się nam jej zapas. Pozdrawiam Tomasz, wwiissnia@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomek oświadczyny nie banalne trzeba przyznać :) i pamiętaj trzymaj się z daleka od Halinki, a blisko Inki :)

      Usuń
  14. Gdy chodziłam do przedszkola, a mój o kilka lat starszy brat do podstawówki, mama codziennie przed szkołą robiła nam kawę inkę, bo na śniadania nawet nie chcieliśmy patrzeć. Pewnego ranka mój brat się jednak zbuntował, twierdząc, że nienawidzi kawy zbożowej i więcej tego nie wypije. No cóż, pomyślałam, to starszy brat, musi mieć rację, więc zawtórowałam mu. Zrezygnowana mama uległa i już od następnego dnia piliśmy herbatę. Brat się cieszył, ja nie. Po kilku herbacianych dniach zadałam jednak mamie ważne pytanie, a brzmiało ono mniej więcej tak:

    - Czy ja jednak mogę nie nienawidzić kawy inki, nawet jeśli Marcin nienawidzi?

    Wyobraźcie sobie - mogłam jej nie nienawidzić, mama się zgodziła! :) I od tamtej pory piłam przed szkołą inkę, mierzona nienawistnym spojrzeniem brata :D

    Zaproponuję też króciutki przepis na kawę inkę - do zalanej mlekiem kawy warto dodać rozpuszczone cukierki krówki. Pychota! :)

    Pozdrawiam,
    Paulina Stachyra

    OdpowiedzUsuń
  15. miłością do Inki zaraziła mnie moja babcia Ela. Kiedy miałam 8 lat razem z moją siostrą pojechałyśmy na pierwsze wakacje do babci. Te wyjazdy zdarzały się rzadko bo droga do babci to całe 400 km . Stąd była to wyjątkowa podróż. Po 8 godzinach w pociągu byłyśmy w końcu w domu . Babcia bardzo nas zaskoczyła pytaniem czy chcemy kawę . Jako że chciałyśmy poczuć odrobinkę dorosłości od razu bez zastanowienia powiedziałyśmy że tak. Od tego wieczoru codziennie parzyłyśmy sobie kawę w dzbanuszku i piłyśmy ją z małych kubeczków wielkości filiżanki. Do dziś pamiętam tą nietypową zastawę w czerwone róże. Minęło już tyle lat a ja do tej pory z chęcią sięgam po Inkę - wybierając ją zamiast tradycyjnej kawy. Chcę pokazać ją mojemu synkowi jak trochę podrośnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co zapamiętane w dzieciństwie, to zapisane na zawsze w naszych sercach :), pozdrawiam

      Usuń
  16. Wstaję pierwsza, wcześniej niż moi domownicy, idę do dużego pokoju z aneksem kuchennym, podnoszę roletę i śledzę jak blok naprzeciwko budzi się. Myślę o śniadaniu, o rzeczach, które mam do zrobienia i przychodzi pora na kawę. Włączam czajnik, aby zagotować wodę. Do mojej ulubionej, dużej, porcelanowej filiżanki wsypuję 2 łyżeczki INKI, zalewam ją wrzącą wodą i czekam chwilkę. Teraz czas na mleko. Koniecznie musi być mleko!!! Upijam, dolewam, upijam, dolewam, aż kawa będzie miała idealny smak i barwę. Musi być beżowa. Czasem doleję do niej za dużo mleka i kawa jest za chłodna. Kawę INKA lubię pić w samotności. Najlepiej smakuje mi ze świeżą gazetą albo czystą kartką papieru, która w miarę, jak w filiżance ubywa kawy, zapełnia się sprawami do załatwienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas dla siebie same jest najważniejszy :), i żeby było tak niespiesznie....

      Usuń
  17. Jestem stara. Taka stara, że pamiętam jeszcze czasy,
    w których INKA oznaczała w Polsce nie lada frykasy.
    W PRL - ojczyźnie dziwnych wynalazków taka kawa
    mogła się cudem prawdziwym wprost ze Skawiny wydawać.

    A dla mnie - dziecka, co miało latek nieco ponad dziesięć -
    jej pierwsza wizyta w domu była (wieść rodzinna niesie)
    wydarzeniem epokowym. Przecież KAWA była tabu!!!
    Była tylko dla dorosłych, co kochają ją na zabój...

    I nagle - pamiętam do dziś - w naszej wiejskiej chatce małej
    pojawia się dziwna puszka. A w niej - cudo doskonałe!
    I dopiero w imieniny mamine - rzecz w domu święta -
    doznałam tego zaszczytu. W GRONO DOROSŁYCH PRZYJĘTA!

    Postawiono mi przed nosem kubek parujący jeszcze...
    Pamiętam, do dziś pamiętam, że z wrażenia miałam dreszcze!
    Pierwszy łyk i zaskoczenie - delikatny smak, aromat
    lekko prażony... do dzisiaj w sercu nikt go nie pokonał!

    Podpijałam czasem wcześniej kawy rodziców po łyku,
    ale była wręcz paskudna, paliła kwaskiem w przełyku,
    a INKA - ach, jak dorosła, dumna i dystyngowana
    czułam się, pijąc ją wtedy... Jak się ze mnie śmiała mama... :)

    I wiecie co? Tak do dzisiaj, gdy czuję INKI aromat,
    powraca we mnie uczucie, że zostałam wyróżniona,
    że ta chwila, kiedy wargi zanurzam w gorącej cieczy,
    to jest moment wyjątkowy. Żaden kawosz nie zaprzeczy! :) <3

    Ten sam rytuał poznały zresztą później moje dzieci
    i tak kolejna dekada w INKI towarzystwie leci,
    a ja wciąż kocham się rano lub popołudniu napawać
    każdym jej łykiem... Cudowna jest moja INKOWA kawa! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wow:) nie spodziewałam ,że to co napisałam tak Cie być może rozczuliło?:)jest mi miło ,że ktoś być może?patrzy na pewne sprawy podobnie:) Nagroda pójdzie dalej - do babci i mamy,które Inkę piją codziennie a tych jeszcze nie piły.
    Bo najlepsze w życiu to dzielenie się swoją radością z innymi - wtedy wszystko ma lepszy smak -kawa Inka również :)
    Radości i miłości dla wszystkich ,którzy jeszcze wierzą w lepszy świat :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń