Bób na maśle z grzybami


To jedzenie jest tak stare jak piec w domu mojej Babci, a kto wie może i jeszcze pokolenie więcej. A więc jak to było napiszę dla tych, którzy bób to już tylko ze sklepu znają. W polu najlepiej na bosaka zrywało się strączki bobu, trochę jadło się na miejscu, choć mówili, że będzie boleć brzuch, ale nie bolał. Przed domem na progu rozsiadał się człowiek z koszykiem i łuskał te boby, często w towarzystwie podwórkowej menażerii jak kot, kura czy kaczka mamrotając pod nosem, że końca roboty nie widać. Masło też nie przybywało z osiedlowego sklepu, ale łańcuch pokarmowy zaczynał się od trawy, potem krowa, mleko, śmietana i ubijanie w drewnianej maselniczce, co to już teraz jako relikt przeszłości pomieszkuje w muzeach, a nie w naszych kuchniach. Grzyby jak to one czekały na człowieka w lesie i tak to zamykało się danie lata z trzech składników bez chemii, konserwantów i całej tablicy mendelejewa. 


Składniki:

- 500 g bobu
- grzyby, u mnie prawdziwki zwane również borowikami
- masło
- sól

1. Bób gotujemy w lekko osolonej wodzie, próbujemy co jakiś czas aby się nie rozgotował i lekko twardy, odcedzamy. Na patelni rozpuszczamy masło, wrzucamy grzyby pokrojone w plastry i smażymy na rumiany kolor, a następnie dodajemy bób i razem zasmażamy, doprawiamy solą. Jeść polecam prosto z patelni.





3 komentarze :