Sierpień, czas zbiorów i końca lata


Życie zatoczyło nieubłagalnie koło i teraz ja jestem po tej stronie, która mówi...za moich czasów... 

Czas wsi, domu rodzinnego i dzieciństwa sprawiają, że mam w głowie bezpieczną furtkę z której zawsze mogę skorzystać alby przywołać miłe wspomnienia. 

Sierpień to żniwa, ja jako najmłodsza z rodzeństwa robiłam powrósła ze słomy, brat i Tato kosili kosami, a moja Mama i siostry podbierały i stawiały snopki. Chodziliście kiedyś po ściernisku bosymi nogami?, bo ja tak i wcale mi się to źle nie kojarzy...a myszy całe gniazda w snopkach kiedy się je zbierało z pola...ale było pisku i nie wiadomo kto bał się bardziej ja czy mysie rodziny...i jeszcze młocka i moje miejsce w stodole, bo byłam deptaczem, a pod koniec dnia wypadałam stamtąd czarna jak kominiarz i pędziłam co sił w nogach do rzeki, o Jezu jak to była przyjemność po całym dniu...i tak niewiele do szczęścia potrzebował człowiek...

Proste życie i proste zasady...praca i obowiązki, czas na odpoczynek, jemy to co urośnie....za moich czasów...ech... 

Dziękuję Ci Moja Kochana za to, że pozwalasz mi na boska pobiegać miedzy swoimi grządkami...


















0 komentarze :